enduro69
Niedziela, 7 marca 2010
· Komentarze(4)
Kategoria rekreacja
Z samego rana widząc co za oknem się stało szybko wymieniłem pedały i ruszyłem na miejsce zbiórki. Pod potworem ziejącym żywym ogniem stawiło się ośmiu śmiałków gotowych stawić czoła niedogodnościom pogodowo terenowym.
Ruszyliśmy bulwarami w kierunku Lasu Wolskiego gdzie zaczęły się pierwsze potyczki ze zdradliwym, przysypanym śniegiem lodem na ścieżkach. Na tym odcinku pokładaliśmy się wszyscy jak jeden mąż. W czasie jazdy w kierunku Kryspinowa usłyszałem strzał i słowa kubus18, których nie będę cytował (strzelił łańcuch). Pozwoliło nam to na mały odpoczynek.
I dalej jazda do Kryspinowa z górki i jak to na oszołomów przystało wjechaliśmy na lód
.
Pozostała część trasy mijała spokojnie, szum gum śpiew ptaków, chrzęst łańcuchów i pękającego pod kołami lodu. Było spokojnie do momentu gdzie przed moim rowerem pojawił się ostry zjazd pomiędzy drzewami. Tu niestety poległem. Zjeżdżając ominąłem jedno drzewo a za nim niestety było następne, którego już nie byłem w stanie ominąć. Zdecydowałem się na kontrolowaną glebę - przewrotka na lewą stronę odepchnięcie roweru i skończyło się na tym, że przytuliłem się do niego składając się na nim jak scyzoryk. Bolały mnie uda i lewe kolano. Ekipa pomogła się pozbierać. Po tym zdarzeniu padła decyzja powrotu. Wracaliśmy w trójkę asfaltem i jakoś do domu dotarłem. Jak dotąd była to moja najbardziej ekscytująca wycieczka. A tak wygląda jedno z obrażeń
specjalne podziękowania za asekurację w drodze powrotnej dla darty24 i space
Ekipa gotowa do jazdy© MAXKAD
Ruszyliśmy bulwarami w kierunku Lasu Wolskiego gdzie zaczęły się pierwsze potyczki ze zdradliwym, przysypanym śniegiem lodem na ścieżkach. Na tym odcinku pokładaliśmy się wszyscy jak jeden mąż. W czasie jazdy w kierunku Kryspinowa usłyszałem strzał i słowa kubus18, których nie będę cytował (strzelił łańcuch). Pozwoliło nam to na mały odpoczynek.
jeden robi reszta ....© MAXKAD
I dalej jazda do Kryspinowa z górki i jak to na oszołomów przystało wjechaliśmy na lód
gwiazdy na Kryspinowskim lodzie© MAXKAD
Pozostała część trasy mijała spokojnie, szum gum śpiew ptaków, chrzęst łańcuchów i pękającego pod kołami lodu. Było spokojnie do momentu gdzie przed moim rowerem pojawił się ostry zjazd pomiędzy drzewami. Tu niestety poległem. Zjeżdżając ominąłem jedno drzewo a za nim niestety było następne, którego już nie byłem w stanie ominąć. Zdecydowałem się na kontrolowaną glebę - przewrotka na lewą stronę odepchnięcie roweru i skończyło się na tym, że przytuliłem się do niego składając się na nim jak scyzoryk. Bolały mnie uda i lewe kolano. Ekipa pomogła się pozbierać. Po tym zdarzeniu padła decyzja powrotu. Wracaliśmy w trójkę asfaltem i jakoś do domu dotarłem. Jak dotąd była to moja najbardziej ekscytująca wycieczka. A tak wygląda jedno z obrażeń
efekt spotkania z drzewem© MAXKAD
specjalne podziękowania za asekurację w drodze powrotnej dla darty24 i space