To było piękne, przynajmniej dla mnie gdyż na miejscu grupy stracił bym cierpliwość do takiego ogona jak ja. Niestety musieli na mnie czekać. Ruszyliśmy z pod Smoka i całkiem dobrze szło ( nie pytajcie mnie o trasę bo dopóki nie wjechaliśmy do Ojcowa nie miałem pojęcia gdzie jestem) pamiętam tylko że jechaliśmy wzdłuż Rudawy odbiliśmy w prawo i po drodze był drewniany mostek i ..... GLEBA - tak jakby ktoś z boku podciął mi koło. Błąd polegał na tym iż próbowałem na tym mostu skręcić i przednie koło poszło w bok (tak było ślisko). Kolega za mną też zaliczył glebę ale on na mostu się składał i oba koła mu odjechały (tyle że on upadł na mostku a ja siłą rozpędu na kamieniach za mostkiem.Później już jakoś szło choć w terenie więcej było chodzenia i przenoszenia rowerów przez przeszkody (połamane drzewa) ale bez kapcia się nie obeszło oczywiście w moim wydaniu. Imprezka jak dla mnie przednia. NO I na razie strzeliłem ŻYCIÓWKĘ
Kolejna masa przebiegała dość spokojnie i w miłej atmosferze. Na rynku ustaliliśmy trasę i ruszyliśmy w kierunku KOPCA KOŚCIUSZKI a później w kierunku TYŃCA przed którym jeden z kolegów zaliczył kapcia więc był nieplanowany postój. Po dotarciu do Tyńca nawrotka i Rynek i ten etap jazdy przebiegał już spokojnie. W drodze powrotnej (jak dla mnie) tempo było odrobinę wymagające ale to dobrze gdyż miałem motywację do ciśnięcia i nie zostawania za daleko w tyle. POZDRAWIAM SERDECZNIE wszystkich uczestników. Z wami spędzony czas nigdy nie jest stracony. Trasa Oś. Złocień - Rynek Główny - Kopiec Kościuszki - Tyniec - Rynek Główny - Oś. Złocień
rano do pracy w nowych zimowych spodenkach (sprawdziły się) a później po 15 jazda do domu. Nie obyło się bez zgrzytów. Na ul. Kopernika jadąc w kierunku ronda Mogilskiego jakaś "mądra" pani (idąc ulicą pomiędzy samochodami ) wyskoczyła z pretensjami co ja robię na ulicy jak ścieżka rowerowa jest z lewej strony jezdni ( jednokierunkowa w stronę Rynku). Niestety byłem troszkę niegrzeczny ponieważ na pytanie odpowiedziałem pytaniem czy przy ul. Kopernika jest na tyle mało chodników żeby jak łajza chodzić prawie środkiem ulicy. Drugie incydent na rondzie Grzegórzeckim - pani czeka na zielone na drodze dla rowerów więc grzecznie zwróciłem jej uwagę ze nie powinno jej tu być i jest to dla niej zagrożeniem - nie dotarło ( masakra jakie my mamy durne społeczeństwo)
autko do machera a dalej rowerkiem do pracy. Tam troszkę prac biurowych i w teren na rowerku. O 15:00 koniec pracy i kierunek chata, a że miałem po drodze wstąpiłem do decathlonu i nie żałuję trafiłem na zimowe spodenki za mega cene 59 zeta. trasa Prokocim - Pl. Matejki - Batowice - Dłubnia - Decathlon - Prokocim
Imprezka się udała, no może oprócz małego incydentu (jednego z panów zabrało pogotowie z powodu arytmii). pierwsza część trasy spokojnie za przewodniczką a po punkcie kontrolnym ile sił w nogach. Pozdrawiam wszystkich nowo poznanych. Ale na dziś to jeszcze nie koniec, czeka mnie jeszcze jazda nocą KRAKOWSKA NOCNA MASA KRYTYCZNA a jutro z rana jazda i wyjście na Babią