Rano wyjeżdżając z domu do pracy rowerkiem podziwiałem po drodze pięknie oszronione drzewa i krzewy (zapowiadała się piękna pogoda). Niestety pogoda jak kobiety zmienną jest. Paskudna pogoda przywitała w Krakowie honorowego gościa Jacka -DYNIO, którego przywitałem na dworcu skąd udaliśmy się na Rynek. Było o wiele za wcześnie, więc pogadaliśmy sobie przy kawce, po czym stawiliśmy się przed godz. 18 pod ADASIEM gdzie wśród zacnych uczestników pojawił się Autochton . Przejechaliśmy trasę masy prowadzącą z rynku na ul. Starowiślną - Na Zjeździe - Limanowskiego- Krakowska - Grodzka - Rynek. W czasie masy pogoda była bardziej życzliwa (nie padało). Po masie jeszcze przejazd z Jackiem do dworca gdzie przyszedł czas na pożegnanie. POZDRAWIAM
Skład - Robert (robin), Darek (darty24), Artur i JA. Z Darkiem wspólnie dojechaliśmy na umówione miejsce (zapowiadała się piękna noc). Na miejscu czekał już Artur, Robert dotarł na czas i pojechaliśmy. Nie będę tu dublował opisu wycieczki ale można szczegóły i zdjęcia obejrzeć tu Opis linka. Mogę napisać tyle, że jestem bogatszy o parę doświadczeń a jazda z czołówką na kasku we mgle to porażka (zdecydowanie odradzam). Dzięki wszystkim za wspólną jazdę.
Kolejna masa przebiegała dość spokojnie i w miłej atmosferze. Na rynku ustaliliśmy trasę i ruszyliśmy w kierunku KOPCA KOŚCIUSZKI a później w kierunku TYŃCA przed którym jeden z kolegów zaliczył kapcia więc był nieplanowany postój. Po dotarciu do Tyńca nawrotka i Rynek i ten etap jazdy przebiegał już spokojnie. W drodze powrotnej (jak dla mnie) tempo było odrobinę wymagające ale to dobrze gdyż miałem motywację do ciśnięcia i nie zostawania za daleko w tyle. POZDRAWIAM SERDECZNIE wszystkich uczestników. Z wami spędzony czas nigdy nie jest stracony. Trasa Oś. Złocień - Rynek Główny - Kopiec Kościuszki - Tyniec - Rynek Główny - Oś. Złocień
Na Rynek dotarło Łącznie 13 osób - i niestety okazała się to pechowa liczba. Na początek w Płaszowie dwóch zawodników śmigło na czerwonym i zaliczyli po mandacie. Później na wysokości Kokotowa był mały upadek i urwany pedał u jednego z kolegów. Grupa stwiedziła żę nie będziemy kusić losu i nawijamy do Krakowa. Jak nie jestem przesądny tak chyba zacznę być stąd stwierdziłem że odbijam i wracam do domu. Z tego co się dowiedziałem dojechali do TYŃCA.